Wycieczka do Łowicza

Published on 7 July 2020 at 21:26

Warszawa jaka by nie była piękna, to na wakacje jednak nie wystarczy. Zwłaszcza, jak się w niej mieszka. Nosiło nas już od jakiegoś czasu, żeby zobaczyć coś więcej, a nie tylko nasze miasto. Wybór padł na Łowicz. I to była doskonała decyzja!

Do Łowicza pojechałyśmy z ciocią Adelą pociągiem. Podróż trwała na szczęście tylko godzinę - ale wcale się nie nudziłam. Wyglądałam przez okno, sprawdzałam nasze bilety, a pani Bożena opowiadała mi i cioci Adeli o Łowiczu. Bo tym razem nawet ciocia Adela nie wiedziała wszystkiego, tak jak ja nie była nigdy wcześniej w tym mieście.

Wiecie, że w Łowiczu w środku miasta jest mini skansen? Od niego zaczęłyśmy zwiedzanie i ogromnie mi się spodobał. Miałam wrażenie, że przeniosłam się w zupełnie inne czasy i w dodatku na wieś, a przecież przyjechałyśmy do miasta! Duże wrażenie zrobiły na mnie ule - najbardziej spodobał mi się ul - ksiądz, pszczoły wchodziły do niego przez księgę, którą ten ksiądz trzymał!

Zwiedziłyśmy też muzeum (ciocia Adela zachwyciła się dzbanuszkami robionymi z wydmuszek po jajkach, a ja łowickimi wycinankami).

Po muzeum odwiedziłyśmy Urząd Miasta - chciałyśmy dowiedzieć się więcej o Łowiczu i udało się. Okazało się, że dziś właśnie są 884. urodziny Łowicza. Wiedziałyśmy, że urodziny świętują dzieci, a nawet dorośli, wiadomo, że świętują też kangury, ale że miasta również nie miałyśmy pojęcia. I wyobraźcie sobie, że jak miasto świętuje to też rozdaje cukierki! Zostałyśmy poczęstowane słodkościami, a bardzo miła Pani z Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki wręczyła nam pamiątkowe znaczki i flagę z herbem miasta oraz cały plik pocztówek. Poznałyśmy też samego Pana Naczelnika - Michała Zalewskiego. To było bardzo sympatyczne spotkanie:) Jeśli będziecie kiedyś w Łowiczu koniecznie wejdźcie do punktu Informacji Turystycznej (a jednocześnie Urzędu Miasta)  na Starym Rynku i przekażcie pozdrowienia od kangurzycy Alicji i cioci Adeli :)

W urodzinowym nastroju poszłyśmy jeszcze na Trójkątny Rynek - to jeden z trzech oryginalnie zachowanych  w Europie. Z tym, że ten łowicki jest najstarszy ze wszystkich. Kiedyś na rynku stał drewniany ratusz, ale teraz został po nim tylko ślad fundamentów. Można sobie wyobrazić, jak mógł wyglądać, albo, co było w miejscach wyłożonych kamieniami.

Dotarłyśmy nawet nad rzekę - przez Łowicz przepływa... nie! Nie Wisła! Przez Łowicz przepływa bzura - można po niej pływać kajakami, ale na to już nam nie starczyło czasu. 

W zamian za to przebrałyśmy się za łowiczanki. Ogromnie nam się podobały stroje łowickich dziewczyn! Ale przyznam się Wam w tajemnicy, że są bardzo ciężkie i jak miałam go na sobie, to o skakaniu mogłam zapomnieć!

Wycieczka do Łowicza była wspaniała! Może uda nam się tam pojechać razem z Wami w trzeciej klasie? Na pewno nikt by się nie nudził!

A wszystkim pozostałym pluszakom przywiozłyśmy na pamiątkę łowickie krówki - objedliśmy się po uszy! Mniam! Tylko zastnawialiśmy się dlaczego to krówki, a nie pelikany, skoro na herbie miasta są te ptaki? Chyba sekret tkwi w tym, że w Łowiczu jest też duża mleczarnia... a w czym tkwi tajemnica pelikanów na herbie? Może ktoś z Was się dowie?

Nam nie udało się dotrzeć do skansenu w Maurzycach, ale zrobiła to Weronika i przesłała nam piękne zdjęcia, które zamieszczam na blogu - bardzo dziękujemy!

Add comment

Comments

There are no comments yet.