
Jagodzianki są pyszne! Zwłaszcza takie, które zrobi się samemu z samodzielnie zebranych jagód. Jeszcze nigdy nie robiłam ciasta drożdżowego. To była rewelacyjna zabawa. Trochę mieszania, trochę czekania (na szczęście niezbyt długo, wiecie, że kangury nie są specjalnie cierpliwe), trochę lepienia...
Bardzo mi się podobało, jak bułeczki same rosły na blaszce. Zanim jeszcze wstawiłyśmy je do pieca. Nabierały ładniejszego kształtu i się wygładzały. Takie bułkowe SPA.
Ciocia Adela pilnowała, żebyśmy robiły wszystko zgodnie z przepisem. Ten przepis, z którego skorzystałyśmy znajdziecie pod linkiem. Wszystkim bardzo smakowały nasze jagodzianki, więc go polecamy.

Jagód miałyśmy tyle, że starczyło jeszcze na dżem. Pyszności! Mamy pamiątkę, którą przywieziemy Barankowi, Lofotkowi i Paddingtonowi. To co prawda nadal nie jest ukochana przez Paddingtona marmolada pomarańczowa, ale też powinno u smakować.

Add comment
Comments