
Ustanów słynie z dżemów. Może jeszcze nie na całą Polskę czy Europę, ale dobrze poinformowani fani przetworów wiedzą, że nie ma lepszych od tych zrobionych w Ustanowie. Pojechałyśmy się z ciocią Adelą szkolić.
Najpier drylowałyśmy wiśnie - to praca, po której cała okolica i drylujący wyglądają jak po morderstwie. Wszystko jest zalane czerwonym sokiem. Następnie wiśnie razem z tym sokiem, który nie był rozchlapany po okolicy trzeba zagotować. Musiałyśmy je często mieszać, żeby się nie przypaliły. Przy tym mieszaniu ciągle znajdowałyśmy jakieś przegapione przy drylowaniu pestki. Do zagotowanych wiśni dodaje się cukier i "Dżemix" i dalej się je gotuje i miesza i... znajduje kolejne pestki. Zupełnie jakbyśmy nie drylowały! Taki gotujący się dżem ma przepiękny kolor!
Gotowy wkładałyśmy do słoików i odstawiałyśmy do góry nogami, żeby dobrze się zamknęły. A jak wystygły ozdabiałyśmy słoiki przygotowanymi naklejkami.
Zrobiłyśmy też sok wiśniowy... właściwie to sok sam się zrobił w sokowniku, ale też wyglądał przepięknie.
To był wspaniały dzień :)

A jeśli nie macie możliwości zrobić akurat teraz dżemu z wiśni, to może ktoś będzie chciał zrobić wiśnie z papieru?

Add comment
Comments