
To już mój piąty dzień w domu: czwartek, piątek, sobota, niedziela i jeszcze poniedziałek... jaki ten dom jest malutki! Nie ma gdzie nóg rozprostować, że już o skokach nie wspomnę!
Nie poddajemy się jednak i urządziliśmy z nowymi kolegami zawody sportowe.
Najpierw pływackie - w łazience. Wygrał maskonur Lofotek, bo maskonury świetnie pływają... zanim jednak wręczyliśmy medale przyszła pani Bożena i zobaczyła podłogę... zamiast medali wręczyła nam ścierki i tak się skończyło nasze pływanie.
Przerzuciliśmy się na skoki w dal z... lodówki! Wszystko szło doskonale i miałam szansę wygrać... ale razem z nami zaczęły skakać kubki i talerze, a one nie mają odporności na zetknięcie z podłogą. Znowu sprzątanie!
Postanowiliśmy poćwiczyć loty szybowcowe z lampy. Nie zdążyliśmy... pani Bożena poddała się i zabrała mnie jednak na spacer. Ludzi wokół nie było, ale za to mnóstwo przestrzeni do skakania, biegania, wspinania się... trochę się nawet zmęczyłam.



Add comment
Comments