
Ostatnio próbowałam malowania, ale dziś wpadałam na ciekawszy pomysł. O wiele ciekawszy! Tworzę obrazki, a nawet OBRAZY ze wszystkiego, co znajdę w domu.
Najpierw wybieram tło: czasem to jest ręcznik, czasem blat stołu (choć to wysoko i trudno sfotografować), czasem prześcieradło... dalej układam koszulki, poszewki na poduszki, apaszki... a później to już naprawdę WSZYSTKO: ręcznik papierowy, łyżeczki, cukierki, gumki do ścierania, kredki... przyjrzyjcie się dobrze moim obrazkom. Czego tam nie ma!
Ten pomysł podsunęła mi ciocia Adela. Ona też mi powiedziała, że takie "układanki" to też sztuka i nawet ma bardzo profesjonalną nazwę ASSAMBLAGE czyli ASAMBLAŻ. Bo assamblage to z języka francuskiego zmontowanie, zbiór, a takie obrazy łączą i zbierają różne przedmioty. To są takie trójwymiarowe kolaże, kompozycje z gotowych przedmiotów (nic się tu nie tnie i nie niszczy!), można dołożyć stare, czy niepotrzebne fragmenty czegoś... nawet liście, patyki, czy marchewki... to wszystko wiem od cioci - to naprawdę bardzo mądra kangurzyca.
A teraz czekam na Wasze obrazy.
Ułóżcie je z tego, co znajdziecie w domu. Zapytajcie mamy, czy możecie pogrzebać w szafie z ubraniami, albo pożyczyć od taty młotek... powiedzcie, że nic nie zniszczycie. Jak już ułożycie swoje dzieło zróbcie mu zdjęcie (pamiętajcie, żeby w obiektywie widzieć cały obraz, najlepiej prosto z góry, nie pod kątem). Po zrobieniu fotografii wszystko odłóżcie na miejsce.
Zdjęcie wyślijcie do swojej Pani - galeria już czeka na Wasze asamblaże!



Add comment
Comments
Super wpis!